Ułańska szarża na Czerwonym Wzgórzu
Struga to dziś mała miejscowość w powiecie wałbrzyskim. Niewielu jednak pamięta, że do najbardziej znanej bitwy w okolicach Wałbrzycha, doszło właśnie tutaj w dobie wojen napoleońskich. Wtedy to 15 maja 1807 roku na Czerwonym Wzgórzu stanęły naprzeciw siebie wojska pruskie pod dowództwem mjr. Losthina oraz siły koalicji napoleońskiej, w których główną role odegrać mieli polscy ułani, lansjerzy z pułku Legii Nadwiślańskiej. Według legendy czerwona ziemia w okolicach Strugi zyskała swoją barwę, po tym jak wsiąknęła w nią krew poległych żołnierzy.
Na początku maja 1807 r. Prusacy postanowili skorzystać z okazji i uderzyć na Wrocław, którego garnizon miał być chwilowo uszczuplony. W tym też celu pospiesznie sformowano doborowy oddział złożony z 1130 piechurów, 230 kawalerzystów oraz dwóch dział, na którego czele stanął mjr Karl von Losthin. Ruchy jego kolumny zostały jednak dostrzeżone i 14 maja siły koalicji napoleońskiej pod dowództwem gen. Charle’a Lefebvre-Desnouettes zagrodziły Prusakom drogę do Wrocławia. Do bitwy doszło pod Kątami Wrocławskimi. Początkowo szala zwycięstwa przechylała się na stronę wojsk bawarsko-saskich, ale ostatecznie bitwę wygrali Prusacy. Straty po obu stronach były jednak znaczne – brakowało 472 żołnierzy pruskich i 463 napoleońskich. W ręce Losthina wpadło 422 jeńców (w tym 16 oficerów), bawarska chorągiew, dwa 6-funtowe działa oraz spora ilość amunicji i karabinów. Bitwę można było uznać za sukces wojsk pruskich, spowodowała ona jednak, że niezbędny do zajęcia stolicy Dolnego Śląska moment zaskoczenia minął i dowództwo zarzuciło pomysł dalszego marszu w kierunku Wrocławia. Postanowiono wycofać się w góry.
Marsz na południe
Podczas marszu na południe do mjr. Losthina dotarła informacja, że w Strzegomiu stacjonuje przybyły tam z Legnicy oddział polskich ułanów. Byli to lansjerzy Legii Nadwiślańskiej, którzy w styczniu 1807 r. otrzymali rozkaz powrotu z Włoch na tereny przyszłego Księstwa Warszawskiego. Dowodził nimi mjr Piotr Świderski, który jednak według relacji mu współczesnych lepiej się czuł jako oficer piechoty niż kawalerzysta. Polacy zatrzymali się 14 maja 1807 r. w Strzegomiu. Tam też późnym wieczorem spotkali się z pokonanym pod Kątami gen. Lefebvre-Desnouettes. Razem z nim ruszyli do Świdnicy, gdzie nastąpiła reorganizacja wojsk napoleońskich i przygotowanie do zagrodzenia drogi Losthinowi. Ten z kolei nie zdążył zaskoczyć Polaków w Strzegomiu i po nocnym odpoczynku, kontynuował 15 maja swój marsz w kierunku Wałbrzycha i Gór Sowich.
W godzinach popołudniowych 15 maja 1807 r. przeciwnicy stanęli naprzeciw siebie na polach Czerwonego Wzgórza, między Strugą a Szczawnem. Pierwsi wroga dostrzegli Polacy, którzy w sile 3 szwadronów (ok. 240 lansjerów) stanowili forpocztę zebranego na nowo korpusu gen. Lefebvre-Desnouettes, który oprócz polskich ułanów, składał się ze szwadronu jazdy bawarskiej, dwóch kompanii piechoty i 3 dział. Siły pruskie, osłabione dzień wcześniej w walkach pod Kątami, liczyły ok. 1000 żołnierzy i najprawdopodobniej 4 działa. Wojska napoleońskie zbliżały się od strony Szczawienka i Lasów Książańskich, natomiast kolumny pruskie wychodziły ze wsi Struga i poruszały się drogą w kierunku Szczawna. Losthin, poinformowany o nadciągających wrogich oddziałach, postanowił przyjąć bitwę, opierając swoje wojska na kulminacji Czerwonego Wzgórza oraz zboczu schodzącym od wzgórza Sas. Siły piechoty pruskiej (osiem kompanii) ustawione były najprawdopodobniej równolegle do drogi, a na prawym skrzydle, na wzniesieniu, Losthin ulokował swoją artylerię pod dowództwem kpt. Hahna, którą ubezpieczał szwadron huzarów mjr Stossela. Ariergardę stanowiły dwa szwadrony jazdy (dragoni rtm. Kleista i ułani por. Prittwitza).
Walkę rozpoczęła wymiana ognia pomiędzy artylerią pruska i bawarską, a następnie także salwy karabinowe piechoty na prawym skrzydle pruskim. I i III szwadron Legii Nadwiślańskiej dowodzone przez kpt. Fortunata Skarżyńskiego znajdowały się w kotlinie, na wysokości lewego skrzydła pruskiego, osłonięte lasem. II szwadron kpt. Józefa Fiałkowskiego stanowił wraz z jazdą bawarską środkową część sił napoleońskich. Po pierwszych strzałach gen. Lefebvre-Desnouettes wydał Skarżyńskiemu rozkaz natarcia na lewe skrzydło pruskiej piechoty.
Ułani jak malowani
Widząc zbliżających się Polaków ruszyły w ich kierunku szwadrony Kleista i Prittwitza, ale jak wspomina pamiętnikarz pułku, „ani pierwszy szwadron huzarów tabaczkowych, ani drugi pięknych dragonów w błękitnych mundurach z różowymi wyłogami, ani na koniec Bośniaków tak jak ułani w lance uzbrojonych, natarcia Polaków wytrzymać nie mogli”. Polacy rozbili jazdę pruską i uderzyli na lewe skrzydło piechoty, która nie zdążyła się do nich ustawić frontem i także poszła w rozsypkę. Równocześnie do walki przystąpił II szwadron Fiałkowskiego, który uderzył na huzarów Stossela, a następnie na prawe skrzydło piechoty pruskiej. Siły Losthina zostały doszczętnie rozbite, a żołnierze salwowali się ucieczką, pozostawiając na polu bitwy około 100 zabitych. Do niewoli dostał się sam mjr Losthin, a poza nim jeszcze 13 oficerów i około 300 szeregowców. Ponadto zdobyto znaczną część taborów pruskich, dużą ilość uzbrojenia (w tym działa) oraz odbito wziętych do niewoli pod Kątami Wrocławskimi żołnierzy bawarskich. Straty polskie wynosiły kilkunastu zabitych i ciężko rannych (ranę odnieśli m.in. dowódca ułanów – mjr Piotr Świderski, który stracił oko, kpt. Skarżyński; ranny w pierś był również kpt. Fiałkowski, a w prawe ramię kpt. Jan Szulc).
Po zakończeniu bitwy nastąpił triumfalny wjazd Polaków do Wrocławia. Za udział w bitwie 40 polskich lansjerów otrzymało 29 maja 1808 r. po rewii przed Napoleonem w Bayonnie Krzyże Legii Honorowej.
Co zostało po dwóch bitwach pod Strugą? Na Czerwonym Wzgórzu, między Strugą a Szczawnem, postawiono w 1960 r. pomnik Ułanów Legii Nadwiślańskiej. Podkreślano też częstokroć sam fakt bitwy, który stanowić miał doskonały przykład na to, że już w 1807 r. walczono o Polskę na „rdzennie piastowskim” Śląsku. Druga z batalii – o wiele bardziej zasługująca na miano bitwy niż potyczka stoczona przez polskich lansjerów, została w zasadzie zapomniana.